Wykres roczny
- Kategorie:
- 100.17
- KRAKSA.1
- kwadraty.32
- Noc.13
- od znaku do znaku 70.13
- pana.3
- Pociąg.3
- Problem.3
- serwis.12
- SGK.8
- Trenażer Cube.400
- Ustawka.1
- z Klaudią.101
- Z Przemkiem.3
- ZAGRANICA.1
- zawody.72
Wpisy archiwalne w kategorii
zawody
| Dystans całkowity: | 6498.81 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
| Czas w ruchu: | 246:20 |
| Średnia prędkość: | 26.38 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 84.43 km/h |
| Suma podjazdów: | 56720 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 193 (95 %) |
| Maks. tętno średnie: | 177 (87 %) |
| Suma kalorii: | 180264 kcal |
| Liczba aktywności: | 72 |
| Średnio na aktywność: | 90.26 km i 3h 25m |
| Więcej statystyk | |
J-labs Skała Race 2025
Sobota, 14 czerwca 2025 | dodano: 26.06.2025Kategoria zawody
Start z 2 sektora (3 sektory). Piękna pogoda.
Impreza i organizacja bardzo dobre. Wyścig transmitowany na żywo na YT - sztos! Szkoda, jedynie że meta była w inny miejscu niż biuro zawodów - na mecie brakowało wody.
Tempo mocne od samego początku. Nachylenie podjazdów konkretne, jeden podjazd miał 16%, na szczycie którego grała orkiestra. Przez profil podjazdów wyścig bardziej wymagający niż przejechany tydzień wcześniej Road Stage.
Po podjazdach na pierwszym okrążeniu zostawałem bez wsparcia. Na drugim okrążeniu takich sytuacji już było niewiele. Wszystkie podjazdy podjechałem. Dużo kibiców na trasie.
Czas: 2:12:26.92
Miejsce 248/433 OPEN
Miejsce 241/412 (kat. mężczyźni)
98/158 w kategorii wiekowej
Team IT 11/13 czas: 7:58:05,60
Open IT 77/159 (open IT mężczyźni)
Czas: 02:12 h
Średnia prędkość: 30.47 km/h
Prędkość maks: 72.43 km/h
W górę: 1083 (m)
HR max: 188, HR avg: 171
Temperatura: 27.0
Impreza i organizacja bardzo dobre. Wyścig transmitowany na żywo na YT - sztos! Szkoda, jedynie że meta była w inny miejscu niż biuro zawodów - na mecie brakowało wody.
Tempo mocne od samego początku. Nachylenie podjazdów konkretne, jeden podjazd miał 16%, na szczycie którego grała orkiestra. Przez profil podjazdów wyścig bardziej wymagający niż przejechany tydzień wcześniej Road Stage.
Po podjazdach na pierwszym okrążeniu zostawałem bez wsparcia. Na drugim okrążeniu takich sytuacji już było niewiele. Wszystkie podjazdy podjechałem. Dużo kibiców na trasie.
Czas: 2:12:26.92
Miejsce 248/433 OPEN
Miejsce 241/412 (kat. mężczyźni)
98/158 w kategorii wiekowej
Team IT 11/13 czas: 7:58:05,60
Open IT 77/159 (open IT mężczyźni)
Rower:CUBE Attain SL
Dane wycieczki:
Kalorie: 1859 (kcal)
Dystans: 67.03 kmCzas: 02:12 h
Średnia prędkość: 30.47 km/h
Prędkość maks: 72.43 km/h
W górę: 1083 (m)
HR max: 188, HR avg: 171
Temperatura: 27.0
Road Stage 2025 [Czechy]
Pierwszy zagraniczny start w zawodach.
Wybrałem trasę z jedną pętla. Była też opcja dwóch pętli lub jedna pętla gdzie liczyły się tylko dwa segmenty - główne długie, ale niezbyt strome podjazdy.
Toalety - czyste, a przy sedesie 7 ogromnych rolek papieru - szanuję!
Była duża szansa, że opady nas nie ominą ale startowałem na krótko.
Przed startem robiliśmy falę :)
Start i długi odcinek z górki, co już wydłużyło grupę. Nie korzystałem z dwóch pitstopów. W trakcie zaczęło lać, jednak nie chciałem tracić czasu na zakładanie kurteczki. Buty ostatecznie przemokły.
W sumie zacząłem zachowawczo i powoli się przesuwałem - co widać na międzyczasach. Spodziewałem się jednak większego zmęczenia na podjazdach, które okazały się długie ale niewyniszczające (niewielki % nachylenia). Meta po długim zjeździe. Klaudia czuwała i zrobiła filmik i zdjęcia.
Myślę, że mogłem pojechać mocniej. Jak zwykle jechałem większość trasy sam.
Do zjedzenia gulasz z plastrem cebuli białej oraz chlebem. Dobre. To była chwila okienka pogodowego a jak wracaliśmy to znów padało.
Miejsce: 121/202 (112 M, 36/53 w kategorii wiekowej, 6/7 "PL")
Czas: 2:47:37.9 +39:00.7
Czas: 02:47 h
Średnia prędkość: 28.41 km/h
Prędkość maks: 63.58 km/h
W górę: 1309 (m)
HR max: 180, HR avg: 160
Temperatura: 17.0
Wybrałem trasę z jedną pętla. Była też opcja dwóch pętli lub jedna pętla gdzie liczyły się tylko dwa segmenty - główne długie, ale niezbyt strome podjazdy.
Toalety - czyste, a przy sedesie 7 ogromnych rolek papieru - szanuję!
Była duża szansa, że opady nas nie ominą ale startowałem na krótko.
Przed startem robiliśmy falę :)
Start i długi odcinek z górki, co już wydłużyło grupę. Nie korzystałem z dwóch pitstopów. W trakcie zaczęło lać, jednak nie chciałem tracić czasu na zakładanie kurteczki. Buty ostatecznie przemokły.
W sumie zacząłem zachowawczo i powoli się przesuwałem - co widać na międzyczasach. Spodziewałem się jednak większego zmęczenia na podjazdach, które okazały się długie ale niewyniszczające (niewielki % nachylenia). Meta po długim zjeździe. Klaudia czuwała i zrobiła filmik i zdjęcia.
Myślę, że mogłem pojechać mocniej. Jak zwykle jechałem większość trasy sam.
Do zjedzenia gulasz z plastrem cebuli białej oraz chlebem. Dobre. To była chwila okienka pogodowego a jak wracaliśmy to znów padało.
Miejsce: 121/202 (112 M, 36/53 w kategorii wiekowej, 6/7 "PL")
Czas: 2:47:37.9 +39:00.7
| Timingpoint | Pozycja | | Pozycja M | | Pozycja kategoria wiek. | ||
|---|---|---|---|---|---|
| Rokytnice 1:14:07.3 | 142 | 129 | 41 | 30.1 km/h | |
| O.Záhoří 2:11:38.6 | 129 | 118 | 37 | 29.5 km/h | |
| Šerlich 2:41:30.7 | 124 | 114 | 36 | 27.0 km/h | |
| CÍL 2:47:37.9 | 121 | 112 | 36 | 27.6 km/h |
Rower:CUBE Attain SL
Dane wycieczki:
Kalorie: 2197 (kcal)
Dystans: 79.08 kmCzas: 02:47 h
Średnia prędkość: 28.41 km/h
Prędkość maks: 63.58 km/h
W górę: 1309 (m)
HR max: 180, HR avg: 160
Temperatura: 17.0
Tour De Silesia Night 2025
Miejsce 15 na 156
Czas: 4:25
Czas zwycięzcy 3:59
Przemek zrezygnował - startował rano na Szutrach, rozwalił oponę, chciałem mu pożyczyć ale nie skorzystał.
Od początku mocne tempo, dołączyła jedna osoba. Początkowy fragment przez Żelazny Szlak Rowerowy. Później na podjazdach odskakiwałem ale na prostych się zjeżdżaliśmy. W końcu uformowała się spora grupka. Tempo wysokie. Incydent z policją - jechaliśmy wzdłuż zbiorniczka Goczałkowickiego, droga gdzie obok jest ścieżka, minęliśmy radiowóz, który ruszył za nami i w miejscu gdzie już za chwile kończyła się ścieżka to sygnałami dźwiękowymi nas na nią zapchał... taki ich poziom.
Na pitstopie grupka się rozwaliła, z bufetu nie korzystałem, pojechałem za jedną osobą, która postanowiła nie czekać ale był dużo szybszy na podjazdach i mi odjeżdżał. Wjechaliśmy w tereny gdzie mocno padało - ulice były pokryte deszczem. Trasa stała się mocno pagórkowata. Na jednym ze zjazdów ten kolarz wpadł w poślizg na zakręcie ale ku mojemu zaskoczeniu ustał. Jechałem kawałek za nim, dzięki temu mogłem się na to przygotować ale mi też lekko koło ujechało. Gdyby nie to, że byłem na to przygotowany to pewnie zaliczył bym tam glebę i wpadłbym w krzaki... To sprawiło, że na zjazdach jechałem już zachowawczo. Od tego momentu jechałem sam, pod koniec zjechałem się z innym kolarzem ale po chwili mu odjechałem gdy minęło nas dwoje innych. Postanowiłem ich dogonić. Pomylili trasę i wtedy ich minąłem. Było blisko mety więc jechałem na maksa. Dogonili mnie na drodze do mety. Wjechaliśmy w trójkę.
Udało się uniknąć deszczu. Support skrzypiał na każdym podjeździe, później chyba złapał wodę z drogi i skrzypiał mniej. Było trochę kostki brukowej na trasie. Kawałek trasy przebiegał przez Czechy.
Kiełbasa OK, lepsza niż na Ułanie ale gorsza niż na Lubelskim Maratonie Turystycznym. .
Czas: 04:22 h
Średnia prędkość: 28.98 km/h
Prędkość maks: 54.58 km/h
W górę: 1115 (m)
HR max: 179, HR avg: 149
Temperatura: 16.0
Czas: 4:25
Czas zwycięzcy 3:59
Przemek zrezygnował - startował rano na Szutrach, rozwalił oponę, chciałem mu pożyczyć ale nie skorzystał.
Od początku mocne tempo, dołączyła jedna osoba. Początkowy fragment przez Żelazny Szlak Rowerowy. Później na podjazdach odskakiwałem ale na prostych się zjeżdżaliśmy. W końcu uformowała się spora grupka. Tempo wysokie. Incydent z policją - jechaliśmy wzdłuż zbiorniczka Goczałkowickiego, droga gdzie obok jest ścieżka, minęliśmy radiowóz, który ruszył za nami i w miejscu gdzie już za chwile kończyła się ścieżka to sygnałami dźwiękowymi nas na nią zapchał... taki ich poziom.
Na pitstopie grupka się rozwaliła, z bufetu nie korzystałem, pojechałem za jedną osobą, która postanowiła nie czekać ale był dużo szybszy na podjazdach i mi odjeżdżał. Wjechaliśmy w tereny gdzie mocno padało - ulice były pokryte deszczem. Trasa stała się mocno pagórkowata. Na jednym ze zjazdów ten kolarz wpadł w poślizg na zakręcie ale ku mojemu zaskoczeniu ustał. Jechałem kawałek za nim, dzięki temu mogłem się na to przygotować ale mi też lekko koło ujechało. Gdyby nie to, że byłem na to przygotowany to pewnie zaliczył bym tam glebę i wpadłbym w krzaki... To sprawiło, że na zjazdach jechałem już zachowawczo. Od tego momentu jechałem sam, pod koniec zjechałem się z innym kolarzem ale po chwili mu odjechałem gdy minęło nas dwoje innych. Postanowiłem ich dogonić. Pomylili trasę i wtedy ich minąłem. Było blisko mety więc jechałem na maksa. Dogonili mnie na drodze do mety. Wjechaliśmy w trójkę.
Udało się uniknąć deszczu. Support skrzypiał na każdym podjeździe, później chyba złapał wodę z drogi i skrzypiał mniej. Było trochę kostki brukowej na trasie. Kawałek trasy przebiegał przez Czechy.
Kiełbasa OK, lepsza niż na Ułanie ale gorsza niż na Lubelskim Maratonie Turystycznym. .
Rower:CUBE Attain SL
Dane wycieczki:
Kalorie: 3016 (kcal)
Dystans: 126.56 kmCzas: 04:22 h
Średnia prędkość: 28.98 km/h
Prędkość maks: 54.58 km/h
W górę: 1115 (m)
HR max: 179, HR avg: 149
Temperatura: 16.0
Lubelski Maraton Turystyczny LMT - Nielisz Cyców Niemce - 225km
Pakiet odebrałem dzień wcześniej - koszulka sportowa ostro pomarańczowa, komin, żelki, napój, granola i mleko kokosowe
Zapowiadał się deszcz od samego startu. Ubrałem się przeciwdeszczowo - kurtka przeciwdeszczowa, spodnie przeciwdeszczowe (ochraniacze).
Start w grupkach ale bez jasno określonego podziału kto o której godzinie. Wystartowałem w 1 grupie.
Padał deszcz, od samego startu, ale nie ulewa. Szybko się podzieliło ale w pewnym momencie dojechała większa grupa i się dołączyłem.
W takiej dużej grupie dojechaliśmy do 1 pit stopu na 77km (gdzie z Klaudia jechaliśmy i była wieżyczka widokowa z pająkami i.z widokiem na słup wysokiego napięcia - tym razem była zamknięta, schodki zabite deską). Były naleśniki - jednego z kremem czekoladowym a drugiego dostałem z marmoladą? jakąś owocową papką, mimo, że prosiłem o czekoladowego ale o dziwo nawet dobre to było. Od tego momentu już nie padało. Robiło się coraz cieplej.
czas: 2:33:12
dystans: 77.26
średnia: 30,3
Gdy jeden pojechał, to też pojechałem, ale nie udało się utrzymać tempa. Zaczęło boleć lewe kolano z przodu, musiałem się zatrzymywać. Starałem się skorygować wysokość siodełka ale na krótko to pomagało. Na jednym z takich postojów dogoniła mnie dwójka i dociągnęli mnie do kolejnego pitstopu przy Orlenie. Uzupełniłem picie. Skorzystałem z toalety (musiałem czekać dosyć długo bo była zajęta).
czas: 3:11:21
dystans: 80.16
średnia: 25.1
Ruszyłem sam, nie czekałem na nikogo. Musiałem się znowu zatrzymać (łącznie, w całym maratonie, chyba z 3 razy), w takim miejscu, gdzie dobiegł do mnie pies z otwartej bramy, ale jadące samochody go płoszyły i zdążyłem odjechać. Jechałem sam, do około 200km gdzie dojechał do mnie inny zawodnik. Siły wracały. W Lublinie się zjechaliśmy jeszcze z innymi. Staliśmy kilkanaście razy na światłach.
Ostatni odcinek:
czas: 2:48:37
dystans: 70.93
średnia: 25.2
Na koniec kiełbaska z rusztu nad ogniem. Rewelacyjna. Pięknie ponacinana, pięknie przypieczona.
Medal, breloczek do kluczy - bardzo fajny. Wypiłem sommersby 0 i do hotelu.
Fajna impreza i najważniejsze przesłanie: Nielisz Cyców Niemce ;)
Czas: 08:35 h
Średnia prędkość: 26.64 km/h
Prędkość maks: 58.61 km/h
W górę: 1104 (m)
HR max: 180, HR avg: 155
Temperatura: 13.0
Zapowiadał się deszcz od samego startu. Ubrałem się przeciwdeszczowo - kurtka przeciwdeszczowa, spodnie przeciwdeszczowe (ochraniacze).
Start w grupkach ale bez jasno określonego podziału kto o której godzinie. Wystartowałem w 1 grupie.
Padał deszcz, od samego startu, ale nie ulewa. Szybko się podzieliło ale w pewnym momencie dojechała większa grupa i się dołączyłem.
W takiej dużej grupie dojechaliśmy do 1 pit stopu na 77km (gdzie z Klaudia jechaliśmy i była wieżyczka widokowa z pająkami i.z widokiem na słup wysokiego napięcia - tym razem była zamknięta, schodki zabite deską). Były naleśniki - jednego z kremem czekoladowym a drugiego dostałem z marmoladą? jakąś owocową papką, mimo, że prosiłem o czekoladowego ale o dziwo nawet dobre to było. Od tego momentu już nie padało. Robiło się coraz cieplej.
czas: 2:33:12
dystans: 77.26
średnia: 30,3
Gdy jeden pojechał, to też pojechałem, ale nie udało się utrzymać tempa. Zaczęło boleć lewe kolano z przodu, musiałem się zatrzymywać. Starałem się skorygować wysokość siodełka ale na krótko to pomagało. Na jednym z takich postojów dogoniła mnie dwójka i dociągnęli mnie do kolejnego pitstopu przy Orlenie. Uzupełniłem picie. Skorzystałem z toalety (musiałem czekać dosyć długo bo była zajęta).
czas: 3:11:21
dystans: 80.16
średnia: 25.1
Ruszyłem sam, nie czekałem na nikogo. Musiałem się znowu zatrzymać (łącznie, w całym maratonie, chyba z 3 razy), w takim miejscu, gdzie dobiegł do mnie pies z otwartej bramy, ale jadące samochody go płoszyły i zdążyłem odjechać. Jechałem sam, do około 200km gdzie dojechał do mnie inny zawodnik. Siły wracały. W Lublinie się zjechaliśmy jeszcze z innymi. Staliśmy kilkanaście razy na światłach.
Ostatni odcinek:
czas: 2:48:37
dystans: 70.93
średnia: 25.2
Na koniec kiełbaska z rusztu nad ogniem. Rewelacyjna. Pięknie ponacinana, pięknie przypieczona.
Medal, breloczek do kluczy - bardzo fajny. Wypiłem sommersby 0 i do hotelu.
Fajna impreza i najważniejsze przesłanie: Nielisz Cyców Niemce ;)
Rower:CUBE Attain SL
Dane wycieczki:
Kalorie: 5956 (kcal)
Dystans: 228.65 kmCzas: 08:35 h
Średnia prędkość: 26.64 km/h
Prędkość maks: 58.61 km/h
W górę: 1104 (m)
HR max: 180, HR avg: 155
Temperatura: 13.0
Ułan - Szarża 115km
Miejsce: 17/57
Czas: 05:06:34 (1 miejsce 03:50:54)
Grudziądz. Pakietu nie mogłem odebrać dzień wcześniej. Rano szybkie śniadanie. Chłodno ale przynajmniej bez opadów które wcześniej prognozowali. Po drodze spotkałem inne zawodnika i razem dojechaliśmy na start.
Start 8:30, dystans niecałe 115km. Biuro w Marinie, mała sala w której mieściło się wszystko - na koniec było tam tłoczno. Tracker odebrałem szybko, dokument startowy też szybko podpisałem. Pakiet zostawiłem. Nie musiałem też przypinać do roweru numeru. Przykleiłem na ramę ozdobną naklejkę.
O jednym czasie startował 3 różne dystanse więc od razu cześć osób się rozjechała. Od początku mocne tempo, na moście przez Wisłę silny wiatr, troszkę rzucało rowerem. Zjechaliśmy się w 3 ale na piachach odpadłem. Zatrzymałem się i spuszczałem powietrze z tyłu. Dojechał do mnie ten zawodnik rana i dojechaliśmy do mostku, który częściowo był zniszczony. Trzeba było spokojnie przeprowadzić rower. Iść po jednej kłodzie a po drugiej prowadzić rower. Potem mi odjechał i zostałem sam. Trasa robiła się coraz lepsza piachy ustąpiły miejsca szutrom, pojawiły się ładne single tracki przy jeziorze. Koło 60km troszkę bardziej zachciało mi się jechać. Nawet jak na mnie troszkę brawurowo po tych singlach i korzeniach pojechałem. Czułem presję ze strony nadjeżdzajacej dziewczyny ;) która mnie finalnie minęła. Na trasie było wszystko, bruki, płyty. A na przejeździe kolejowym straciłem ~6 minut. Więc bylem już pewien że nikogo już nie dogonię i tak faktycznie było. Pod koniec znów piachy. Jeden odcinek był irytujący bo na pewno dało się ominąć piachy... Na piachach prowadziłem bo nie dało się jechać mimo, obniżonego ciśnienia. Wjazd na metę był od tyłu - ślad był fatalnie namalowany w tym miejscu i się pogubiłem. Straciłem kilkadziesiąt sekund. Na mecie czekali. Dostałem medal. Oddałem trackera. Do jedzenia pomidorowa - dobra, ciepła, gęsta. I kiełbasa gotowana.... Beznadziejna, niedobra... Odebrałem pakiet (skarpetki, opaska na głowę i zestaw: majonez, musztarda, sos pieprzowy - producentem jest firma z Grudziądza) , koszulkę i piwo.
Podsumowując: trasa bardzo urozmaicona. Na minus na pewno piach ale były też bardzo fajne fragmenty.
Nie było żadnego pit stopu. Nie było chyba też żadnego fotografa na trasie mojego dystansu...
Pakiet: koszulka bardziej mi się podobała z poprzednich lat ale solidny materiał, ciekawy kolor - nosi się bardzo dobrze. Zestaw sosów raczej zaskakujący in minus. Opaska cienka ale będę korzystać. Skarpetki czarne więc ok.
Patrząc na stosunek ceny (330zł) do ogólnego odczucia względem wydarzenia to wypada moim zdaniem to bardzo słabo. Nie było nic wyjątkowego. I nie było "atmosfery".
Czas: 05:01 h
Średnia prędkość: 22.77 km/h
Prędkość maks: 45.94 km/h
W górę: 868 (m)
HR max: 174, HR avg: 145
Temperatura: 11.0
Czas: 05:06:34 (1 miejsce 03:50:54)
Grudziądz. Pakietu nie mogłem odebrać dzień wcześniej. Rano szybkie śniadanie. Chłodno ale przynajmniej bez opadów które wcześniej prognozowali. Po drodze spotkałem inne zawodnika i razem dojechaliśmy na start.
Start 8:30, dystans niecałe 115km. Biuro w Marinie, mała sala w której mieściło się wszystko - na koniec było tam tłoczno. Tracker odebrałem szybko, dokument startowy też szybko podpisałem. Pakiet zostawiłem. Nie musiałem też przypinać do roweru numeru. Przykleiłem na ramę ozdobną naklejkę.
O jednym czasie startował 3 różne dystanse więc od razu cześć osób się rozjechała. Od początku mocne tempo, na moście przez Wisłę silny wiatr, troszkę rzucało rowerem. Zjechaliśmy się w 3 ale na piachach odpadłem. Zatrzymałem się i spuszczałem powietrze z tyłu. Dojechał do mnie ten zawodnik rana i dojechaliśmy do mostku, który częściowo był zniszczony. Trzeba było spokojnie przeprowadzić rower. Iść po jednej kłodzie a po drugiej prowadzić rower. Potem mi odjechał i zostałem sam. Trasa robiła się coraz lepsza piachy ustąpiły miejsca szutrom, pojawiły się ładne single tracki przy jeziorze. Koło 60km troszkę bardziej zachciało mi się jechać. Nawet jak na mnie troszkę brawurowo po tych singlach i korzeniach pojechałem. Czułem presję ze strony nadjeżdzajacej dziewczyny ;) która mnie finalnie minęła. Na trasie było wszystko, bruki, płyty. A na przejeździe kolejowym straciłem ~6 minut. Więc bylem już pewien że nikogo już nie dogonię i tak faktycznie było. Pod koniec znów piachy. Jeden odcinek był irytujący bo na pewno dało się ominąć piachy... Na piachach prowadziłem bo nie dało się jechać mimo, obniżonego ciśnienia. Wjazd na metę był od tyłu - ślad był fatalnie namalowany w tym miejscu i się pogubiłem. Straciłem kilkadziesiąt sekund. Na mecie czekali. Dostałem medal. Oddałem trackera. Do jedzenia pomidorowa - dobra, ciepła, gęsta. I kiełbasa gotowana.... Beznadziejna, niedobra... Odebrałem pakiet (skarpetki, opaska na głowę i zestaw: majonez, musztarda, sos pieprzowy - producentem jest firma z Grudziądza) , koszulkę i piwo.
Podsumowując: trasa bardzo urozmaicona. Na minus na pewno piach ale były też bardzo fajne fragmenty.
Nie było żadnego pit stopu. Nie było chyba też żadnego fotografa na trasie mojego dystansu...
Pakiet: koszulka bardziej mi się podobała z poprzednich lat ale solidny materiał, ciekawy kolor - nosi się bardzo dobrze. Zestaw sosów raczej zaskakujący in minus. Opaska cienka ale będę korzystać. Skarpetki czarne więc ok.
Patrząc na stosunek ceny (330zł) do ogólnego odczucia względem wydarzenia to wypada moim zdaniem to bardzo słabo. Nie było nic wyjątkowego. I nie było "atmosfery".
Rower:Fuji Jari 1.5
Dane wycieczki:
Kalorie: 2695 (kcal)
Dystans: 114.21 kmCzas: 05:01 h
Średnia prędkość: 22.77 km/h
Prędkość maks: 45.94 km/h
W górę: 868 (m)
HR max: 174, HR avg: 145
Temperatura: 11.0
Rajdy Dla Frajdy - Zawiercie 2025
Miejsce 40/73 w kategorii 16.
Czas: 3:49:13
Czas i dystans wyścigu:
Czas: 3:47:43
Dystans: 110.54
Dobrze ze podjechałem samochodem pod bazę rajdu bo się okazało że na boisku jest parking na który kierowali. Słonecznie ale chłodno, czekają na start musiałem pocierać ręce aby się rozgrzać.
Podczas odbioru numeru organizator wspomniał sytuację sprzed roku "robimy zakłady czy tym razem na mecie cie zaczyta" - pamięć niesamowita.
Jako że wczoraj dostałem kawę, to w ramach pamięta wybrałem kubek - większy niż z szutrów, dobry pod cappuccino. Do wyboru były też koszulki (ale już mam), bidon, skarpetki.
Dystans sportowy, długi ale nie najdłuższy.
Start w dużej grupie, w średniej grupie tempowej.
Trasa z licznymi pagórkami, sporo przewyższeń.
Na pierwszych górkach mocno się porwało, zostałem w tyle.
Zjechaliśmy się w 3, ciągnął głównie jeden.
Na bufecie wziąłem batonika - przepyszny ale kurcze nie pamiętam nazwy.
Potem fragment przez las ale w nim też był podjazd.
Ogólnie było ich dużo.
Ciągnący odpadł. Ja nie doszedłem takiego harcownika, który szarpał i wcześniej pomógł mi wrócić do tej 2 gdy odpadłem na podjeździe.
Dojechał do mnie ten drugi i tak dojechaliśmy na metę.
Do bazy rajdu zostało jeszcze kilka kilometrów - w większości bardzo ładna ścieżka rowerowa ale nawet tutaj podjazdy były.
Na mecie dobre spaghetti bolognese.
Zima źle przepracowana, nie ma sił, do tego czołem nogi po wczorajszym...
Czas: 04:06 h
Średnia prędkość: 29.00 km/h
Prędkość maks: 75.38 km/h
W górę: 1482 (m)
HR max: 176, HR avg: 148
Temperatura: 17.0
Czas: 3:49:13
Czas i dystans wyścigu:
Czas: 3:47:43
Dystans: 110.54
Dobrze ze podjechałem samochodem pod bazę rajdu bo się okazało że na boisku jest parking na który kierowali. Słonecznie ale chłodno, czekają na start musiałem pocierać ręce aby się rozgrzać.
Podczas odbioru numeru organizator wspomniał sytuację sprzed roku "robimy zakłady czy tym razem na mecie cie zaczyta" - pamięć niesamowita.
Jako że wczoraj dostałem kawę, to w ramach pamięta wybrałem kubek - większy niż z szutrów, dobry pod cappuccino. Do wyboru były też koszulki (ale już mam), bidon, skarpetki.
Dystans sportowy, długi ale nie najdłuższy.
Start w dużej grupie, w średniej grupie tempowej.
Trasa z licznymi pagórkami, sporo przewyższeń.
Na pierwszych górkach mocno się porwało, zostałem w tyle.
Zjechaliśmy się w 3, ciągnął głównie jeden.
Na bufecie wziąłem batonika - przepyszny ale kurcze nie pamiętam nazwy.
Potem fragment przez las ale w nim też był podjazd.
Ogólnie było ich dużo.
Ciągnący odpadł. Ja nie doszedłem takiego harcownika, który szarpał i wcześniej pomógł mi wrócić do tej 2 gdy odpadłem na podjeździe.
Dojechał do mnie ten drugi i tak dojechaliśmy na metę.
Do bazy rajdu zostało jeszcze kilka kilometrów - w większości bardzo ładna ścieżka rowerowa ale nawet tutaj podjazdy były.
Na mecie dobre spaghetti bolognese.
Zima źle przepracowana, nie ma sił, do tego czołem nogi po wczorajszym...
Rower:CUBE Attain SL
Dane wycieczki:
Kalorie: 2918 (kcal)
Dystans: 118.90 kmCzas: 04:06 h
Średnia prędkość: 29.00 km/h
Prędkość maks: 75.38 km/h
W górę: 1482 (m)
HR max: 176, HR avg: 148
Temperatura: 17.0
Szutry Śląskie - Wodzisław Śląski - 2025
Miejsce 16/42
Czas: 05:08:05.56
Jechałem z Przemkiem, długi dystans.
Dzień albo dwa dni wcześniej wymieniałem łańcuch i montowałem nowe koła. Zauważyłem że hak jest pęknięty, chciałem wymienić, niestety śruba 2,5mm od strony wewnętrznej nie chciała się odkręcić i ja objechałem, wiec z lekka obawa podchodziłem do tego startu. [Udało się od ręki naprawić w Velodrom, 60zł za wymianę, regulacje przerzutek i poprawę sterów. Wystarczyło mieć porządne klucze, wbił torxa i bez problemu odkręcił]
W pakiecie żelki - trafiłem "jajka sadzone" - idealnie pasujące do klimatu nie dawnych świat wielkanocnych.
Do tego kawa ziarnista i ręcznik z logo rajdu (ręcznik mógłby być troszkę większy). Super pakiet.
Baza rajdu w pięknym miejscu, nad jeziorem.
Chłodno, jechałem na długo.
Wystartowałem bardzo spokojnie, aż nawet Przemek się zdziwił. Jechaliśmy razem, Przemek zaliczył wywrotkę na kamieniu. Ja wyprzedzając uderzyłem palcem o jakiś krzak... Aż go rozciąłem i leciała krew. Boli mnie jak dotknę do dzisiaj (12.05). Przez polski żelazny szlak jechaliśmy razem, potem złapałem się z innymi i Przemek został. Ci inni też mi uciekli i zostałem. Zbiornik Racibórz, aż do mety, przejechałem sam, wiało. Początek dużo asfaltów, koniec dużo pojazdów szutrowych. Wpadły nowe kwadraty.
Wynik słaby bo słaba forma...
Pierwszy raz na nowych kołach - ładnie się kręcą ale piasta mogłaby być głośniejsza.
Na mecie grill - pomidor, ziemniaczki, kiełbasy - ja jadłem dwa rodzaje, jedna pyszna druga średnia. Napój lemon truskawkowy. Drożdżówka - smaczna.
Zjadłem, zadzwoniłem do Klaudii i czekaliśmy na Przemka.
Czas: 05:07 h
Średnia prędkość: 23.07 km/h
Prędkość maks: 54.43 km/h
W górę: 1037 (m)
HR max: 180, HR avg: 154
Temperatura: 17.0
Czas: 05:08:05.56
Jechałem z Przemkiem, długi dystans.
Dzień albo dwa dni wcześniej wymieniałem łańcuch i montowałem nowe koła. Zauważyłem że hak jest pęknięty, chciałem wymienić, niestety śruba 2,5mm od strony wewnętrznej nie chciała się odkręcić i ja objechałem, wiec z lekka obawa podchodziłem do tego startu. [Udało się od ręki naprawić w Velodrom, 60zł za wymianę, regulacje przerzutek i poprawę sterów. Wystarczyło mieć porządne klucze, wbił torxa i bez problemu odkręcił]
W pakiecie żelki - trafiłem "jajka sadzone" - idealnie pasujące do klimatu nie dawnych świat wielkanocnych.
Do tego kawa ziarnista i ręcznik z logo rajdu (ręcznik mógłby być troszkę większy). Super pakiet.
Baza rajdu w pięknym miejscu, nad jeziorem.
Chłodno, jechałem na długo.
Wystartowałem bardzo spokojnie, aż nawet Przemek się zdziwił. Jechaliśmy razem, Przemek zaliczył wywrotkę na kamieniu. Ja wyprzedzając uderzyłem palcem o jakiś krzak... Aż go rozciąłem i leciała krew. Boli mnie jak dotknę do dzisiaj (12.05). Przez polski żelazny szlak jechaliśmy razem, potem złapałem się z innymi i Przemek został. Ci inni też mi uciekli i zostałem. Zbiornik Racibórz, aż do mety, przejechałem sam, wiało. Początek dużo asfaltów, koniec dużo pojazdów szutrowych. Wpadły nowe kwadraty.
Wynik słaby bo słaba forma...
Pierwszy raz na nowych kołach - ładnie się kręcą ale piasta mogłaby być głośniejsza.
Na mecie grill - pomidor, ziemniaczki, kiełbasy - ja jadłem dwa rodzaje, jedna pyszna druga średnia. Napój lemon truskawkowy. Drożdżówka - smaczna.
Zjadłem, zadzwoniłem do Klaudii i czekaliśmy na Przemka.
Rower:Fuji Jari 1.5
Dane wycieczki:
Kalorie: 2696 (kcal)
Dystans: 118.05 kmCzas: 05:07 h
Średnia prędkość: 23.07 km/h
Prędkość maks: 54.43 km/h
W górę: 1037 (m)
HR max: 180, HR avg: 154
Temperatura: 17.0
Szuter Master - Mazowieckie 2025 - Celestynów - 78km
Sobota, 12 kwietnia 2025 | dodano: 14.04.2025Kategoria zawody
38 miejsce na 124 zawodników.
czas 02:48:20.00 do lidera: +00:30:48
Zakładałem czas poniżej 3h ale mimo, że warunek spełniłem to daleko mi od dobrej formy..
Trasa bardzo fajna, szybka. W sumie dużo się działo i w dużej mierze skupiałem się na współtowarzyszach.
Ładna pogoda, znów troszkę za ciepło ubrany.
Dojechaliśmy do Celestynowa wcześnie i podjechaliśmy na Bagno Bocianowskie. Spacerek i dojazd na start. Na spokojnie przygotowanie.
Na starcie byłem dosyć daleko. Oficjalne ściganie zaczęło się po wyjechaniu z asfaltu na szutry. Potworzyły się grupki, jak zwykle zawisłem pomiędzy dwoma z innym kolarzem. Dawałem mocniejsze zmiany. Doszli nas z tyłu, nikt nie chciał wyjść na czoło ale dospawaliśmy do grupy z przodu. Jechaliśmy dosyć sporą grupą. Angażowałem się z przodu. Jednak w pewnym momencie przesunąłem się na tył, odcinek terenu i łańcuch mi się zaplątał w przerzutce. Kilka sekund i grupa odjechała. Nie miałem w czego dorzucić aby dospawać, choć przez długi czas się starałem. Minąłem dwójkę co odpadła i zostałem sam. Po bufecie (ok. 40km), który minąłem zauważyłem zawodnika, którego dogoniłem i odtąd jechaliśmy razem. On lepszy w terenie, raczej znający trasę (mijanie szlabanów w lesie), ja szybszy na asfalcie (pewnie przez większe ciśnienie w oponach). jechaliśmy tak razem aż zjechaliśmy na leśne drogi, doszedł piach i zostałem, minąłem jeszcze jednego zawodnika. To już był ponad 70km, ostatnie ~2km asfalt, złapały mnie skurcze obu ud od dołu, dosyć mocne szczególnie w prawej nodze ale nie dałem się dogonić i dojechałem na metę.
Okazało się na mecie, że tracker przestał działać. Nie było mnie widać na trasie... a sprawdzaliśmy jeszcze w aucie przed startem czy działa.
Piwko bezalkoholowe, bardzo dobre.
Krem pomidorowy, pikantny - świetny. Sałatki z burakami nie brałem.
Potem pakowanie rowerka i czekanie na fajrant, przy cieście (babka, babka z kremem, makowiec)
Na Fajrancie: szarpana wieprzowina z kaszą, surówka z białej kapusty, chleb ze smalcem. babka drożdżowa. Nie skosztowałem pierogów bo albo szarpana albo pierogi..
W pakiecie torba na zakupy z logo Szuter Master oraz mini krem chamois.
Nabawiłem się kontuzji. Już w nocy bolało mnie udo od spodu, przy kolanie, w prawej nodze (inne miejsce niż skurcz). I kuśtykam dopóki tego nie rozchodzę...
Chyba zbyt wysoko siodełko?
Czas: 02:48 h
Średnia prędkość: 27.92 km/h
Prędkość maks: 46.15 km/h
W górę: 247 (m)
HR max: 181, HR avg: 165
Temperatura: 16.0
czas 02:48:20.00 do lidera: +00:30:48
Zakładałem czas poniżej 3h ale mimo, że warunek spełniłem to daleko mi od dobrej formy..
Trasa bardzo fajna, szybka. W sumie dużo się działo i w dużej mierze skupiałem się na współtowarzyszach.
Ładna pogoda, znów troszkę za ciepło ubrany.
Dojechaliśmy do Celestynowa wcześnie i podjechaliśmy na Bagno Bocianowskie. Spacerek i dojazd na start. Na spokojnie przygotowanie.
Na starcie byłem dosyć daleko. Oficjalne ściganie zaczęło się po wyjechaniu z asfaltu na szutry. Potworzyły się grupki, jak zwykle zawisłem pomiędzy dwoma z innym kolarzem. Dawałem mocniejsze zmiany. Doszli nas z tyłu, nikt nie chciał wyjść na czoło ale dospawaliśmy do grupy z przodu. Jechaliśmy dosyć sporą grupą. Angażowałem się z przodu. Jednak w pewnym momencie przesunąłem się na tył, odcinek terenu i łańcuch mi się zaplątał w przerzutce. Kilka sekund i grupa odjechała. Nie miałem w czego dorzucić aby dospawać, choć przez długi czas się starałem. Minąłem dwójkę co odpadła i zostałem sam. Po bufecie (ok. 40km), który minąłem zauważyłem zawodnika, którego dogoniłem i odtąd jechaliśmy razem. On lepszy w terenie, raczej znający trasę (mijanie szlabanów w lesie), ja szybszy na asfalcie (pewnie przez większe ciśnienie w oponach). jechaliśmy tak razem aż zjechaliśmy na leśne drogi, doszedł piach i zostałem, minąłem jeszcze jednego zawodnika. To już był ponad 70km, ostatnie ~2km asfalt, złapały mnie skurcze obu ud od dołu, dosyć mocne szczególnie w prawej nodze ale nie dałem się dogonić i dojechałem na metę.
Okazało się na mecie, że tracker przestał działać. Nie było mnie widać na trasie... a sprawdzaliśmy jeszcze w aucie przed startem czy działa.
Piwko bezalkoholowe, bardzo dobre.
Krem pomidorowy, pikantny - świetny. Sałatki z burakami nie brałem.
Potem pakowanie rowerka i czekanie na fajrant, przy cieście (babka, babka z kremem, makowiec)
Na Fajrancie: szarpana wieprzowina z kaszą, surówka z białej kapusty, chleb ze smalcem. babka drożdżowa. Nie skosztowałem pierogów bo albo szarpana albo pierogi..
W pakiecie torba na zakupy z logo Szuter Master oraz mini krem chamois.
Nabawiłem się kontuzji. Już w nocy bolało mnie udo od spodu, przy kolanie, w prawej nodze (inne miejsce niż skurcz). I kuśtykam dopóki tego nie rozchodzę...
Chyba zbyt wysoko siodełko?
Rower:Fuji Jari 1.5
Dane wycieczki:
Kalorie: 2080 (kcal)
Dystans: 78.17 kmCzas: 02:48 h
Średnia prędkość: 27.92 km/h
Prędkość maks: 46.15 km/h
W górę: 247 (m)
HR max: 181, HR avg: 165
Temperatura: 16.0
Lewińskie Szutry - edycja charytatywna
Sobota, 29 marca 2025 | dodano: 29.03.2025Kategoria zawody
Trasa krótka 80 - jak widać po kilometrach to sporo brakowało. Dystans określany jako rekreacyjny. Główny wyścig był na 150km.
W tym roku wyścig miał charakter chaytatywnej imprezy gdzie dochód był przeznaczony dla OSP i szkoły które ucierpiały w czasie powodzi.
Miejsce: 4/69 (minuta straty do 3, do 1 i 2 - 10min)
Czas: 02h 42m
(dane z trackera)
Przed startem rozbierałem się bo słońce coraz mocniej świeciło.
Start z rynku. Bardzo mocno ruszyliśmy we 2. Track był kiepsko przygotowany. M.in kazał przejeżdżać przez posesje (zamknięte bramy). Mimo bardzo mocnego początku i przez zabłądzenie szybko doszło nas sporo osób. 3 mocno poszła do przodu. Jechałem w 4. Jeden odjechał, jeden strzelił. Jechaliśmy znów w 2 (inny kompan). Ja z przodu, zmiany w zasadzie tylko na asfalcie. Jakoś psychicznie niezbyt mi to odpowiadało, obawiałem się, że popełnię błąd i wjedzie we mnie. Pod koniec odpadł. Myślałem, że dojadę na 5 miejscu, ale trasa w końcówce prowadziła asfalcie i udało się dogonić i minąć zawodnika z którym jechałem na początku. Lekka omyłka w trasie na końcowym kilometrze i ładny wjazd na metę - dużo ludzi, ulica na wskroś przez rynek i na niej meta.
Mogłem jeszcze lżej się ubrać. Za mało galaretek wziąłem (w planach były 4 a wziąłem 2, które zjadłem i zjadłem także żel glukozowy i tabletkę dextro).
Był tracker ale w sumie nie zakomunikowali jasno gdzie śledzić, znalazłem linka po wyścigu..
Był pomiar czasu ale nie było oficjalnych wyników.
Teoretycznie niby z powodu "charytatywności" imprezy, ale moim zdaniem brak nagród nie musi od razu oznaczać braku wyników.
Na mecie żurek.
Pakiet: m.in komin
Czas: 02:43 h
Średnia prędkość: 26.86 km/h
Prędkość maks: 43.85 km/h
W górę: 268 (m)
HR max: 181, HR avg: 164
Temperatura: 15.0
W tym roku wyścig miał charakter chaytatywnej imprezy gdzie dochód był przeznaczony dla OSP i szkoły które ucierpiały w czasie powodzi.
Miejsce: 4/69 (minuta straty do 3, do 1 i 2 - 10min)
Czas: 02h 42m
(dane z trackera)
Przed startem rozbierałem się bo słońce coraz mocniej świeciło.
Start z rynku. Bardzo mocno ruszyliśmy we 2. Track był kiepsko przygotowany. M.in kazał przejeżdżać przez posesje (zamknięte bramy). Mimo bardzo mocnego początku i przez zabłądzenie szybko doszło nas sporo osób. 3 mocno poszła do przodu. Jechałem w 4. Jeden odjechał, jeden strzelił. Jechaliśmy znów w 2 (inny kompan). Ja z przodu, zmiany w zasadzie tylko na asfalcie. Jakoś psychicznie niezbyt mi to odpowiadało, obawiałem się, że popełnię błąd i wjedzie we mnie. Pod koniec odpadł. Myślałem, że dojadę na 5 miejscu, ale trasa w końcówce prowadziła asfalcie i udało się dogonić i minąć zawodnika z którym jechałem na początku. Lekka omyłka w trasie na końcowym kilometrze i ładny wjazd na metę - dużo ludzi, ulica na wskroś przez rynek i na niej meta.
Mogłem jeszcze lżej się ubrać. Za mało galaretek wziąłem (w planach były 4 a wziąłem 2, które zjadłem i zjadłem także żel glukozowy i tabletkę dextro).
Był tracker ale w sumie nie zakomunikowali jasno gdzie śledzić, znalazłem linka po wyścigu..
Był pomiar czasu ale nie było oficjalnych wyników.
Teoretycznie niby z powodu "charytatywności" imprezy, ale moim zdaniem brak nagród nie musi od razu oznaczać braku wyników.
Na mecie żurek.
Pakiet: m.in komin
Rower:Fuji Jari 1.5
Dane wycieczki:
Kalorie: 1957 (kcal)
Dystans: 72.96 kmCzas: 02:43 h
Średnia prędkość: 26.86 km/h
Prędkość maks: 43.85 km/h
W górę: 268 (m)
HR max: 181, HR avg: 164
Temperatura: 15.0
PBT Rozgrzewka 2025 - 100km
Sobota, 15 marca 2025 | dodano: 16.03.2025Kategoria zawody
miejsce 25 / 170 (którzy ukończyli)
Czas: 4:22
Kat M: 24
trasa miała mieć 104,5km
Start równo 10:00 z pierwszej grupy, kolejne grupy startowały co 1 min. Start z płyty areny Gliwice.
Byłem już gotów do startu ~9:20
Zjadłem drożdżówkę z makiem. pakiet czapeczka kolarska, bidon, kawa melona, oshee.
Mimo wcześniejszych opadów trasa była w dobrym stanie, nieliczne fragmenty błotniste. Kałuże w większości do objechania. Miejscami naprawdę trasa biegła przez super tereny - otwarta przestrzeń dobra nawierzchnia, po bokach las. Ubrany byłem jak zwykle zbyt ciepło, miałem wrażenie, że spodnie się zsuwają co lekko wpływa na efektywność pedałowania. Pewnie w normalnej jeździe bym się zatrzymał i je podciągał. Trasa nawet mimo tych warunków pozwalałaby na bardzo szybką jazdę.
Natomiast zawiodłem ja (słabo przepracowana zima) i rower...
Dwa dni wcześniej zmieniałem klocki - finalnie przedni hamulec działał ale po naciśnięciu nie odpuszczał i ocierał o tarczę Ustawiłem tak aby nie odzierał ale z założeniem, że korzystać z niego nie będę. Pamiętałem o tym aż do ~90km, gdzie przed zakrętem postanowiłem się napić, bidon w prawej ręce więc nacisnąłem lewy hamulec... i zaczęło ocierać a to już była asfaltowy fragment trasy niemal do samej mety, nastawiałem się na narzucenie tempa, ale mój błąd dotyczący hamulca + bardzo silny wiatr nie pozwolił mi skorzystać z przewagi jakiej teoretycznie dawało mi wyższe ciśnienie na tej nawierzchni.. Dojechaliśmy w 4, nie udało się na tym asfalcie odjechać a na samej końcówce utknąłem na ostatnim nim błocie... .
Start z pierwszej grupy - nie lubię tego. Wolę gonić niż uciekać. Mijali mnie pojedynczy kolarze oraz jedna grupka. Pod koniec się tasowaliśmy z dwoma/trzema zawodnikami, jednak były to osoby startujące później więc finalnie miały i tak lepszy czas.
Luz na pedałach, coś stukającego w klamce, przeciągnięte na jedna stronę koło (problem z przechodzeniem błota). A na domiar złego - zła pozycja, pewnie siodełka - ból ud, ból rąk (drętwienie dłoni), ból w prawej łopatce i biodrze... Bóle pojawiły się bardzo szybko, tyle razy jeszcze chyba nie potrząsałem dłońmi aby poprawić krążenie...
Dodatkowo w trakcie jazdy pojawił się problem z tylną przerzutką - byłem pewien, że zerwałem linkę ale działało choć trzeba było kilka razy przerzucać..
Jak zwykle za wysokie ciśnienie i dwa bidony zamiast jednego (niepotrzebny ciężar)
Na mecie (boczne pomieszczenie Areny) zrobiłem sobie herbatę ponieważ znów miałem lekko obkurczone gardło od zimna. Potem pomidorowa, która okazała się być zimna... czyszczenie roweru myjką - jak zwykle nie domyłem i do domu
Dodatkowo zamglone widzenie w lewym oku... (przez 2/3h od finiszu)
Stwierdziłem, że na Watahe Wiosna, nie jadę - koszt (dojazd, nocleg, pakiet startowy ~1000zł) jest niewspółmierny do stanu roweru oraz obecnej dyspozycji. Pieniądze wydam na serwis oraz nowe koła.
Czas: 04:20 h
Średnia prędkość: 24.01 km/h
Prędkość maks: 42.62 km/h
W górę: 603 (m)
HR max: 185, HR avg: 161
Temperatura: 5.0
Czas: 4:22
Kat M: 24
trasa miała mieć 104,5km
Start równo 10:00 z pierwszej grupy, kolejne grupy startowały co 1 min. Start z płyty areny Gliwice.
Byłem już gotów do startu ~9:20
Zjadłem drożdżówkę z makiem. pakiet czapeczka kolarska, bidon, kawa melona, oshee.
Mimo wcześniejszych opadów trasa była w dobrym stanie, nieliczne fragmenty błotniste. Kałuże w większości do objechania. Miejscami naprawdę trasa biegła przez super tereny - otwarta przestrzeń dobra nawierzchnia, po bokach las. Ubrany byłem jak zwykle zbyt ciepło, miałem wrażenie, że spodnie się zsuwają co lekko wpływa na efektywność pedałowania. Pewnie w normalnej jeździe bym się zatrzymał i je podciągał. Trasa nawet mimo tych warunków pozwalałaby na bardzo szybką jazdę.
Natomiast zawiodłem ja (słabo przepracowana zima) i rower...
Dwa dni wcześniej zmieniałem klocki - finalnie przedni hamulec działał ale po naciśnięciu nie odpuszczał i ocierał o tarczę Ustawiłem tak aby nie odzierał ale z założeniem, że korzystać z niego nie będę. Pamiętałem o tym aż do ~90km, gdzie przed zakrętem postanowiłem się napić, bidon w prawej ręce więc nacisnąłem lewy hamulec... i zaczęło ocierać a to już była asfaltowy fragment trasy niemal do samej mety, nastawiałem się na narzucenie tempa, ale mój błąd dotyczący hamulca + bardzo silny wiatr nie pozwolił mi skorzystać z przewagi jakiej teoretycznie dawało mi wyższe ciśnienie na tej nawierzchni.. Dojechaliśmy w 4, nie udało się na tym asfalcie odjechać a na samej końcówce utknąłem na ostatnim nim błocie... .
Start z pierwszej grupy - nie lubię tego. Wolę gonić niż uciekać. Mijali mnie pojedynczy kolarze oraz jedna grupka. Pod koniec się tasowaliśmy z dwoma/trzema zawodnikami, jednak były to osoby startujące później więc finalnie miały i tak lepszy czas.
Luz na pedałach, coś stukającego w klamce, przeciągnięte na jedna stronę koło (problem z przechodzeniem błota). A na domiar złego - zła pozycja, pewnie siodełka - ból ud, ból rąk (drętwienie dłoni), ból w prawej łopatce i biodrze... Bóle pojawiły się bardzo szybko, tyle razy jeszcze chyba nie potrząsałem dłońmi aby poprawić krążenie...
Dodatkowo w trakcie jazdy pojawił się problem z tylną przerzutką - byłem pewien, że zerwałem linkę ale działało choć trzeba było kilka razy przerzucać..
Jak zwykle za wysokie ciśnienie i dwa bidony zamiast jednego (niepotrzebny ciężar)
Na mecie (boczne pomieszczenie Areny) zrobiłem sobie herbatę ponieważ znów miałem lekko obkurczone gardło od zimna. Potem pomidorowa, która okazała się być zimna... czyszczenie roweru myjką - jak zwykle nie domyłem i do domu
Dodatkowo zamglone widzenie w lewym oku... (przez 2/3h od finiszu)
Stwierdziłem, że na Watahe Wiosna, nie jadę - koszt (dojazd, nocleg, pakiet startowy ~1000zł) jest niewspółmierny do stanu roweru oraz obecnej dyspozycji. Pieniądze wydam na serwis oraz nowe koła.
Rower:Fuji Jari 1.5
Dane wycieczki:
Kalorie: 2713 (kcal)
Dystans: 104.04 kmCzas: 04:20 h
Średnia prędkość: 24.01 km/h
Prędkość maks: 42.62 km/h
W górę: 603 (m)
HR max: 185, HR avg: 161
Temperatura: 5.0



