Prognozy pogody były rewelacyjne więc szkoda było nie skorzystać mając do odbioru nadgodziny. Na jakiejś rolce zobaczyłem ostatnio ścieżkę rowerową po śladzie dawnej kolei – szybka weryfikacja i okazało się to w zasięgu jednodniowej wycieczki.
Korzystając z przywilejów ZDZN (bilet za 90 groszy + bilet za rower w standardowej cenie 8,40zł) pociągiem udałem się do Raciborza skąd rozpocząłem swoją wyprawę. Dzień roboczy, godziny pracy więc ruch mały i spokojnie dotarłem na początek szlaku, który ma ~16km długości. Minusem są liczne wąskie szykany nawet przy polnych drogach… Jakiś wielkich atrakcji bezpośrednio przy szlaku nie ma, kilka wiat na odpoczynek, siłownie plenerowe i pomnik katastrofy kolejowej z 1939. Sugerując się mapami sądziłem, że szlak będzie kawałek dłuższy ale napotkałem na zarośla. W drodze powrotnej, przez Kędzierzyn Koźle kierowałem się do Gliwic, skąd miałem wracać do Katowic pociągiem ale dojechałem pod dworzec w chwili jego odjazdu a na kolejny musiałbym czekać ponad 40 minut. Stwierdziłem, że nie warto i że wracam rowerem. Na Stargańcu chciałem omijać korek i wykonałem zły manewr (za mały kąt wjazdu z pobocza na jezdnię) i zaliczyłem bliskie spotkanie z asfaltem. Pozbierałem się szybko. Efekt: rozerwana owijka i poharatana klamkomanetka a kawałek dalej poczułem silny ból nadgarstka (prawego chociaż upadłem na lewą stronę).
Trasę wyznaczałem także aby pozaliczać kwadraty (taka zabawa rowerzystów), także te brakujące w okolicy Gliwic, co się udało.
Podsumowując mimo upadku trasa fajna, pogoda dopisała, ponad 160km zrobione. Teraz tylko wrócić do zdrowia